Gospodarka i rynek

 
 

Oszustwa developerów

Ministerstwo Budownictwa, aby chronić pieniądze osób kupujących mieszkanie, chce wprowadzić obowiązkowe rachunki powiernicze. Deweloper czy spółdzielnia dostawałyby pieniądze dopiero w momencie przekazania klientowi kluczy. Przed problemami z nieuczciwą firmą można się jednak zabezpieczyć także na inne sposoby. Jakie? Czytaj niżej. Kto żyw bierze się za budowę mieszkań. Począwszy od małych rodzinnych firm typu wujek Staszek, ojciec, syn plus betoniarka, kończąc na spółkach giełdowych, które w poszukiwaniu jak największych zysków kończą swoją dotychczasową działalność i biorą się za deweloperkę. Taką drogą idzie np. firma 7bulls (działa jako Triton Development), która handel samochodami zamienia na betoniarki i łopaty. Inni jak np. wrocławski Impel (ochrona i sprzątanie) chcą w ten sposób po prostu dorobić do podstawowej działalności.

Do mieszkaniowego biznesu małe i duże firmy przyciągają spore zyski. Przeciętne marże deweloperów oscylują dziś w granicach 20-30 proc. Oznacza to, że w cenie 10 tys. zł za m kw. 3 tys. to czysty zysk dewelopera czy spółdzielni. Większość firm z tego powszechnego zaciągu nie ma jednak większego doświadczenia w budownictwie. Powstaje pytanie, czy kiedy koniunktura na mieszkania nieco się schłodzi, płacące dziś krocie za grunty firmy nie zaczną plajtować, zostawiając swoich klientów bez mieszkań i bez pieniędzy. Takie przypadki były bardzo głośne kilka lat temu. Jednym z nich był np. upadek warszawskiego War-Inwestu. Firma ta działała w Warszawie w latach 1999-2001. Wyłudziła pieniądze (ok. 100 mln zł) od 800 rodzin. Miała wybudować kilka tysięcy mieszkań – zbudowała 70. Następnie splajtowała (zostawiając puste konta i 50 mln zł długu), a jej prezes poszedł do więzienia. Klienci grupy wpłacali jej pieniądze, mimo że inwestor nie miał pozwolenia na budowę, a w niektórych przypadkach nie był nawet właścicielem gruntu, na którym chciał budować! Ministerstwo Budownictwa, aby zapobiec podobnym przypadkom, chce wprowadzić dla deweloperskich klientów rachunek powierniczy (tzw. escrow). O co chodzi? Rachunek powierniczy wymyślono w latach 30. w USA. Zazwyczaj budując mieszkanie czy dom z deweloperem, wpłaca mu się na rachunek firmy kolejne raty zgodnie z harmonogramem określonym w umowie. Escrow polega na otwarciu w banku specjalnego rachunku powierniczego, na którym deponowane są pieniądze, które klient wpłaca deweloperowi za wybudowanie mieszkania. Deweloper (spółdzielnia) dostaje pieniądze, jeśli przekaże swojemu klientowi klucze do mieszkania (tzw. zamknięty rachunek powierniczy) bądź ukończy określony etap umowy (rachunek otwarty). Dopilnowanie, czy firma i klient wywiązują się ze swoich zobowiązań, jest zadaniem banku, który pobiera za to prowizję. Zwolennicy tego pomysłu przekonują, że dzięki escrow deweloper ma pewność zapłaty – jest na bieżąco informowany przez pośrednika o wpłatach na rachunek. Opóźnienie we wpłacie raty powoduje wygaśnięcie umowy i przekazanie na konto dewelopera odszkodowania. Klient zaś ma pewność, że jego pieniądze nie utoną w dziurze w ziemi. Poza tym w razie postępowania egzekucyjnego przeciwko deweloperowi komornik nie może ruszyć pieniędzy na rachunku, w sytuacji zaś ogłoszenia upadłości dewelopera są one wyłączone z masy upadłościowej. Pomysł wprowadzenia rachunku powierniczego w Polsce lansował już cztery lata temu ówczesny urząd mieszkalnictwa. Do jego wprowadzenia nie doszło na skutek ostrego sprzeciwu ze strony deweloperów. Ledwo pomysł resortu budownictwa ujrzał światło dzienne, firmy znów powiedziały twarde “nie”. Argumenty przeciw? Deweloperzy twierdzą, że: 1. Obowiązkowy rachunek powierniczy doprowadzi do wzrostu cen mieszkań. W dyskusji padają nawet argumenty, że nieruchomości z tego powodu zdrożeją o kilkanaście procent. 2. Klienci wcale nie są zainteresowani rachunkiem, bo musieliby za niego ekstra płacić. Dobrowolne rachunki powiernicze banki już oferują (robi tak np. bank PKO BP), a klienci korzystają z nich rzadko. 3. Deweloperzy (spółdzielnie) budowę finansują przede wszystkim z pieniędzy od klientów, w mniejszym stopniu wspomagając się kredytami. Przy wprowadzeniu rachunku powierniczego musieliby częściej brać pożyczki z banku. A te, jak tłumaczą deweloperzy i spółdzielnie banki, nie zawsze chętnie biorą się za finansowanie mieszkań. Część inwestorów by kredytu po prostu nie dostała. Tymczasem minister budownictwa uspokaja, że mieszkania na pewno nie podrożeją. – Proszę zapytać o to dobrych deweloperów. Co najwyżej wykoszą z rynku tych, których nie powinno na nim być – przekonywał kilkanaście dni temu uczestników kongresu budownictwa.

źródło: gazetadom.pl

    Tagi: , , ,


 


Zobacz także:

Dodaj komentarz